Odpowiedź powinna być na końcu artykułu, ale nie będę trzymać Państwa w niepewności: Nie może. Chyba że….

Wyjaśniając okoliczności zdarzenia wskazuję, że chodzi tu o sytuację, kiedy w małżeństwie istnieje ustrój wspólności ustawowej, czyli wszystko (prawie) jest „nasze”. Według art. 31 § 1 i 2 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego owa wspólność obejmuje przedmioty majątkowe nabyte w czasie jej trwania przez oboje małżonków lub przez jednego z nich (majątek wspólny). Do majątku wspólnego należą w szczególności:

  1. pobrane wynagrodzenie za pracę i dochody z innej działalności zarobkowej każdego z małżonków,

  2. dochody z majątku wspólnego, jak również z majątku osobistego każdego z małżonków,

  3. środki zgromadzone na rachunku otwartego lub pracowniczego funduszu emerytalnego każdego z małżonków […]

Brown Leather Wallet Using Blue Steel Clap

Bardzo często małżonkowie mają wspólne konto (bądź drugi z małżonków ma upoważnienie do konta), na które wpływają chociażby wynagrodzenia za pracę; często na takim rachunku gromadzone są oszczędności. I co, jeśli pewnego dnia jedna strona orientuje się, że mąż/żona konto wyczyścił/a? I dla (jak to mówią delikwenci w takiej sytuacji) „własnego bezpieczeństwa” środki zostały przelane na właśnie otworzony osobisty rachunek bankowy, należący już tylko do owego „złodziejaszka”… Czy można już mówić o przestępstwie kradzieży albo przywłaszczenia? Nie do końca.

Mimo przelania pieniędzy z konta „małżeńskiego” na osobiste (przy czym sytuacja wygląda tak samo w przypadku innych składników majątkowych, np. samochodu), pieniądze te w dalszym ciągu stanowią majątek wspólny, więc – np. w razie rozwodu – była już połówka będzie musiała się z tych środków rozliczyć i oddać nieswoją połowę (jeżeli małżonkowie nie będą się dogadywać czy rozliczać w inny sposób). Ciężko zatem mówić o kradzieży czegoś, co faktycznie jest „moje”. Niemniej, mimo takich zabiegów małżonka, uzyskane środki nie stanowią jego wyłącznej własności, nie ma on prawa swobodnie nimi rozporządzać. Takie działanie naruszyłoby bowiem regułę, wedle której oboje małżonkowie są obowiązani współdziałać w zarządzie majątkiem wspólnym, w szczególności udzielać sobie informacji o stanie tego majątku, o wykonywaniu zarządu majątkiem wspólnym i o zobowiązaniach obciążających majątek wspólny. Obowiązek ten wynika wprost z art. 36 § 1 k.r.o.

Zasada zasadą, ale co można zrobić, aby odzyskać pieniądze albo chociaż ich połowę? W praktyce niewiele. Można oczywiście zgłosić sprawę na policję, że małżonek dopuścił się przestępstwa przywłaszczenia, uregulowanego w art. 284 Kodeksu karnego. Przepis ten stanowi w § 1, że kto przywłaszcza sobie cudzą rzecz ruchomą lub prawo majątkowe, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. „Cudzą rzeczą”, o jakiej mowa w tym przepisie jest taka rzecz, która nie jest wyłączną własnością jednej osoby, lecz prawo to przysługuje też komu innemu. Czyli np. wspólne małżeńskie oszczędności. Problem jest jednak w tym, że przywłaszczenie ma miejsce tylko wówczas, gdy małżonek postąpi z rzeczą wspólną z zamiarem wyjęcia tego składnika z majątku wspólnego i powiększenia o ten składnik swojego majątku albo majątku innej osoby. Innymi słowy, wyciągamy kasę ze wspólnego konta, przelewamy na swoje i uzyskane w ten sposób środki przeznaczamy np. na generalny remont domu, który stanowi mój majątek osobisty. Tylko w praktyce ciężko to wykazać. Bo wystarczy, że drugi małżonek, zanim zdąży zrealizować swoje niecne plany, przed przesłuchującym go policjantem wskaże, że nic nie chciał zrobić z tymi pieniędzmi, po prostu założył rachunek w innym banku, bo stary pobierał duże opłaty, a żonie/mężowi nie powiedział, bo się pokłócili i mają ciche dni, ale oczywiście wie, że to nasze pieniądze. Można znaleźć trochę takich „logicznych” wytłumaczeń. Niezwykle trudno jest udowodnić, że małżonek działał z zamiarem powiększenia swojego majątku osobistego. Dlatego takie sprawy, nawet zgłoszone odpowiednim organom, mają nikłe szanse powodzenia. Pozostaje dogadać się z drugą połówką albo się rozstać i dochodzić tych pieniędzy w postępowaniu o podział majątku. Zanim dojdzie do ostatecznej rozłąki warto przekazać małżonkowi informację, że mimo iż pieniądze bezpiecznie spoczywają na jego koncie, nie może nimi swobodnie dysponować (czyli wydatkować na inne rzeczy niż bieżące utrzymanie rodziny).

Jak widać, w takich – jakże życiowych – sytuacjach, niewiele można zrobić. Może warto, zwłaszcza gdy są już jakieś oznaki rozkładu pożycia, zabezpieczyć się, choćby minimalnie, żeby nie zostać zupełnie na finansowym lodzie. Ale to już zależy od ludzi. I od tego jak dobrze się znają, jak bardzo są w stanie sobie zaufać i do czego są zdolni.